czwartek, 11 lutego 2016

Kupiliśmy dziecku matę...

Bo zaczyna chcieć pełzać, bo kupiona jakaśtamprzypadkowa naprędce w sklepie była za mała i raziła moje poczucie estetyki, bo nie mamy dywanu, a na kocu mały pędrak się ślizga i frustracja wystrzela kominem.

Zamówiliśmy przepiękną, szaro-żółtą, szał ciał i w ogóle, wsadziłam dziedziczkę w leżak i zabrałam się za składanie. Skończywszy, wzięłam stwora z zamiarem umieszczenia na macie, a niech pełza teraz do upojenia, gdy do pokoju majestatycznie wkroczyło Kopyto, kot nasz.

I zajęło się matą po swojemu.



Szlag mnie trafił i zakryłam nęcącą nowość kocem na noc, żeby ukrócić te ekscesy. 
Dziecko korzysta zatem z zapałem w dzień pod moim okiem, a kot orbituje wokół, co jakiś czas sprawdzając, czyby się aby nie uda przypadkiem wbić pazura tu i ówdzie. Mata nie jest kotoodporna, stąd nie pozwalam mu na takie rozrywki. Ciekawą rzeczą, potwornie wielki drapak, który wcześniej kocur szargał z lubością, nagle stracił na atrakcyjności. 

Ale wszyscy wiemy, że koty lubią robić rzeczy nielegalne. 

Co do maty - testujemy na razie drugi dzień.